niedziela, 28 grudnia 2014

Rozdział siódmy

*Buenos Aires*
Ludmiła
-Fede! Wróciłeś do mnie! Wróciłeś!
-Mówiłem,że wrócę.
-Wiesz jak ja tęskniłam? Te piętnaście miesięcy były dla mnie udręką!
-Dla mnie też.Teraz nie musisz się martwić,już Cię nie zostawię.A nawet jeśli to nie na tak długo.
-No! I to jest odpowiednia postawa.Jedziemy do mnie?
-Nie mogę.Ale zapraszam cię na kolację.Przyjdź do mnie o 20.Weź piżamę,bo nie będziesz po nocy jechać tyle do domu.
-Ok.To do zobaczenia-pocałowała go w policzek.
-Pa.
Francesca
-Marco.Jak ciocia?-spytałam z zamartwieniem
-Już dobrze.Jest już w domu.Dziadek się nią opiekuję.Już za tydzień będzie mogła normalnie funkcjonować.
-Cieszę się.Pewnie jesteś zmęczony,co?
-Trochę,ale twoje towarzystwo mi to wynagradza. 
-Heh.Ale musisz się położyć,ledwo trzymasz się na nogach.
-Żabko,spokojnie.Czy mógłbym zostać u ciebie na noc? Bo co jak co,ale do domu mam cztery kilometry i nie mam siły prowadzić.
-Jasne.Spodziewałam się tego-śmiała się-dlatego przygotowałam włoską kolację.
-Włoską? Rozwiń,proszę.
-No włoską.Czyli specjały mojej rodziny.
-A,to musi być pyszne.
-No o o o.Dobra,dawaj łapcię i idziemy-uśmiechnęli się do siebie i powędrowali
León
-Co ty sobie wyobrażasz kretynie?
-To,że ja będę z Violettą nie ty.Masz z nią zerwać.Inaczej gorzko tego pożałujesz.
-Tak? A co mi zrobisz?
-Tobie nic,ale Violetcie..Powiem jedno: Albo będzie moja albo niczyja.Wolę żeby była martwa niż  twoja.
-Nie odważysz się.
-Zakład? 
-Jesteś taki jak Ludmiła:Arogancki i walnięty,ale potem to się zmieni.Zmienisz się jak ona.
-Ja się nigdy nie zmienię.Jestem Ferro.A co mojej siostrze strzeliło do łba to nie wiem,ale ja jestem Ferro z krwi i kości.Pamiętaj jedno: Jeśli nie zerwiesz z Castillo to ją zabiję.Daję słowo.
-Nie kpij sobie ze mnie.Nie rozumiesz,że jest szczęśliwa ze mną nie z tobą?
-Może rozumiem,może nie.Ale ma być szczęśliwa ze mną.Nie dorastasz mi do pięt!
-Zamknij swój krzywy ryj Ferro! Prędzej zabiję ciebie niż zerwę z Violettą.
-Jeszcze się przekonamy.-wyszedł

Ja nie mogę! A co jeśli zrobi Violetcie krzywdę? Zaczynam się o nią bać.SMS? No tak,od pana Diego..
 OD:Diego
Chcesz grać w grę? Okay...Nie zrywaj z nią,sam przyczynię się do waszego zerwania.Z tego będę miał większą radochę...
Jaki s*******.
Violetta

Co to ma znaczyć?!

sobota, 27 grudnia 2014

Rozdział szósty

LEÓN


Przygotowywałem się do kolejnego wyścigu.Minął zaledwie miesiąc,a ja już tak za nią tęsknię.Czasami myślę sobie,czy to jest tego warte.Czasem chce to wszystko rzucić.Chciałbym się z nią spotkać.Przytulić ją i pocałować.Jeszcze jedenaście miesięcy.To straszne,że nie spędzimy naszych pierwszych wspólnych świąt i sylwestra.Może jednak nam się uda?
-Verdas! Wchodzisz na tor za pół minuty.Rusz swój chudy zad i wsiadaj na motor i to wygraj!-nakazał mi mój menadżer.Zawsze wie co powiedzieć.Inaczej.Verdas,nie dasz sobie bez niej rady''.Podpowiadała mi moja podświadomość.Muszę to zrobić dla niej.Muszę to dla niej wygrać.Podpowiadało mi serce.Tak jak pomyślałem tak zrobiłem.Wygrałem to dla niej!
Violetta

WYGRAŁ! Wygrał ten wyścig,ale mam nadzieję,że nie zasiądzie na laurach.Chociaż? Wtedy by do mnie wrócił i był przy mnie,ale to też jego życie,ja nie mam nic do gadania.To jego pasja.Moja pasja to śpiew i taniec,a jego to motocross.Każde z nas ma swoją pasję i marzenia z nią związane.Każde z nas chce się rozwijać.Każde z nas chce spełnić swoje marzenia...
-Castillo! Za dziesięć minut masz występ i jeszcze się nie ubrałaś! Co się z tobą dzieje!-nawrzeszczał na mnie moja menadżerka,a za razem moja najlepsza przyjaciółka-Kamila
-Przepraszam Cami.-Powiedziałam
-Tęsknisz za nim?-skrzyżowała ręce na klatce piersiowej
-Tak.
-Siadaj-wskazała na kanapę,która znajdowała się w mojej garderobie
-Co powiesz na to żeby go odwiedzić?
-To byłoby super! ale nie mogę.Muszę zostać
-Masz dwa tygodnie przerwy w występach.Możesz do niego lecieć na tydzień.
-Cami! Dziękuję-przytuliłam ją


León
-Tęsknisz za nią?-spytał mój menadżer-Broadway
-I to bardzo.
-Leć do niej.
-Nie mogę.Mam wyścigi.
-Masz szesnaście dni przestoju.Możesz lecieć na tydzień.
-Dziękuję stary-uściskałem się z nim
-Chcesz do niej zadzwonić,żeby podzielić się nowiną?
-Nie,chce zrobić jej niespodziankę.Ale będzie miała minę.-uśmiechał się
Violetta
-Chcesz do niego zadzwonić?
-Po co?
-No żeby powiedzieć mu,że go odwiedzisz.
-Nie.Zrobię mu niespodziankę.Ale będzie miał minę-śmiała się
-Chciałabym to zobaczyć.
-To leć ze mną.
-Nie,dzięki.
-Spotkasz Broudwaya.
-To skończony rozdział.Nie chce go widzieć.
-To nie jego wina,że nie podzielał twoich pomysłów.
-I pasji.
-To też,ale przecież przeciwieństwa się przeciągają.Patrz na mnie i Verdasa.Ja śpiewam i tańczę,a on jeździ na wyścigach motocross.On lubi wino półwytrawne,a ja wytrawne.On lubi rocka,a ja wolę klasykę.A jednak jesteśmy razem.
-No niby tak,ale..to nie to samo.
-Cami,spotkaj się z nim.Pogadajcie.Leć ze mną.
-Dobra,spróbuję,ale jak coś nie wyjdzie automatycznie wracam tutaj.
-Ok.To gdzie on jest?
-Teraz chyba w Szwajcarii.
-E,to tylko dwa dni lotu.Szybko minie.
-To i tak za długo,ale da się radę....
-No tak.Dzwoniłam do Damiana.Załatwił nam lot na dzisiaj wieczorem pierwszą klasą.
-Ooo.super.O której?
-O 19.
-Kurcze,to już za dwie godziny! Trzeba się spakować.
-Ok.To widzimy się za godzinę pod hotelem.
-Ok.
León
-Gadałem z Austinem.Załatwił nam lot na dzisiaj wieczorem na 19.
-Oo.Fajnie.Ale zdajesz sobie sprawę,że to za dwie godziny?
-Tak.Idziemy się pakować i za pół godziny pod hotelem,bo trochę kilometrów mamy na lotnisko.
-Ok.To do zoba za pół godziny.
-Tak.Cze.
Cami

Poszłam do stuardessy po orzeski i wodę.Nie było mnie raptem dwie minuty,a moja Violka już rozłożyła się na fotelu i śpi.Nie będę jej przeszkadzać.Usiądę obok.
Lot minął nam bardzo szybko.Leciałyśmy 42 godziny.Byłyśmy niezmiernie zmęczone.Zdobyłyśmy adres Leóna i pojechałyśmy do hotelu,w którym obecnie się znajduje.
-Dobry wieczór.My do Leóna Verdasa.
-Z tego co wiem pojechał do dziewczyny do Brukseli.
-Ja jestem jego dziewczyną-wyłoniła się spod kapelusza i czarnych okularów.
-To w takim razie państwo się minęli.Z tego co wiem pan León wylądował parę minut temu.
-A mówił kiedy wróci?
-Za tydzień.
-Dobrze,dziękujemy.
León
Wreszcie ziemia! Wreszcie.Po 42 męczących godzinach dolecieliśmy do Brukseli.Udaliśmy się do hotelu, którym znajduje się Violetta.
-Dobry wieczór.My do Violetty Castillo.
-Wyjechała.
-A gdzie?
-Do chłopaka.Do Szwajcarii.
-To ja jestem jej chłopakiem-Ściągnąłem czapkę i okulary.
-W takim razie się państwo minęli.
-Dziękujemy.
Violetta
-I co teraz?
-Violka,spokojnie.Dzwoniłam do Francisca.Następny lot mamy pojutrze.
-Tak długo?
-Tak.Musimy wynająć jakiś pokój hotelowy.I przekimać się te dwa dni.
-No tak.Ale skoro leciałyśmy tu dwa dni,musimy czekać kolejne dwa to już cztery.I ile będziemy lecieć? Kolejne dwa?
-Tak.
-Ale to już sześć dni! To co? Zostanie nam jeden dzień!-oburzyłam się
-Violka,uspokój się! Lepszy jeden dzień niż w ogóle!
-Dobra,masz rację.Zwracam honor..
-No.Chodź.Francisco wynajął już nam pokój hotelowy.
-Ok...
León
-I co teraz?
-Dzwoniłem do Petera.Mamy lot pojutrze.
-Ale to już będzie sześć dni razem z lotem.Spędzę z nią tylko jeden dzień?
-Lepszy jeden,niż w ogóle.
-W SUMIE RACJA.
-No tak.Chodź,zatrzymamy się w jakimś hotelu.
-Niedaleko jest jakiś.
-Słuchaj się GPS
-Cicho! On jest dobry,tym razem nie zawiedzie.
-Niech ci będzie.
-Idziemy?
-A mamy wyjście?
-No nie za bardzo.
-To idziemy...

środa, 24 grudnia 2014

Rozdział piąty-Wywiad

WYWIAD
-Czy planujecie ślub?-spytał prezenter


-Nie.I raczej na kilka lat takich planów nie mamy.Po za tym León wyjeżdża na wyścigi motocross,a ja wybywam do Mediolanu.Tam dam parę koncertów.
-Na długo państwo wyjeżdżają?
-Ja na rok.
-Ja na jedenaście miesięcy
-Taka długa rozłąka? Nie będziecie za sobą tęsknić?
-Oczywiście,że tak..ale
-Ale będziemy rozmawiać przed telefon i na skaypie.
-Ale tak,że bez żadnych spotkań?
-Kariera dla nas obojga jest najważniejsza.
-A nie wasza miłość?
-To też,ale miłością się nie zarabia.
-No tak.Czy spędzacie ze sobą czas,który wam został?
-Naturalnie. Spędzamy ze sobą każdą wolną chwilę.Mieszkamy razem.Niestety ta sielanka skończy się już dzisiaj wieczorem.
-Nie jest wam żal,że parę długich miesięcy spędziliście się nienawidząc?
-Jest i to bardzo,ale dajemy radę i cieszymy się sobą.
-Wyjeżdżacie dzisiaj.O której?
-Ja zaraz po wywiadzie.A León wieczorem.
-Będzie Wam się trudno rozstać?
-Bardzo,ale zawsze wiedzieliśmy na co się godzimy.Już od wieku nastoletniego mówiliśmy sobie,że kariera jest dla nas najważniejsza.
-Rozumiem.To chyba wszystko.Dziękuję za wywiad.
^*^*^*^*^
-Będę tęsknić.
-Ja też.Do zobaczenia na skejpie.
-Do zobaczenia.
-Dzięki,że mnie tu przywiozłeś.
-Pasażerowie lotu numer 52 do Mediolanu proszeni są udać się do pomieszczenia numer 6
-Muszę iść.Cześć.Kocham cię.
-Ja ciebie też.-pocałowali się
_________________________________________________________________________________
Niech magiczna noc wigilijnego wieczoru przyniesie Ci spokój i radość. Niech każda chwila świąt Bożego Narodzenia żyje własnym pięknem, a Nowy Rok obdaruje Ciebie pomyślnością i szczęściem. Najpiękniejszych świąt Bożego Narodzenia, niech spełniają się wszystkie Twe marzenia.

Z najlepszymi życzeniami dla wszystkich czytających <3 koffam was ;*

czwartek, 18 grudnia 2014

Rozdział czwarty-,,Jesteś''

Spóźniłam się....muszę pogodzić się z tą myślą,że na zawsze go straciłam.Nigdy nie będziemy już razem.To wszystko moja wina.Tylko moja.On w niczym nie zawinił.To ja go o wszystko obwiniałam.Co ja teraz bez niego zrobię? Moje serce umrze,a zaraz po nim ja.Nie wyobrażam sobie życia bez niego.Jak było to było,ale codziennie mogłam go oglądać,jego słodkie dołeczki,które pojawiają się zaraz,gdy się uśmiechnie,jego cholernie seksowny głos.Dlaczego ja? Właśnie odleciała miłość mojego życia.I już nie powróci.Z transu rozpaczy wyrwał mnie czyiś dotyk.To był on.Wiedziałam.
-Jesteś!-od razu rzuciłam mu się na szyję.

-Ale dlaczego nie wyjechałeś?
-Spóźniłem się,czy specjalnie czy nie to nie ważne.
-Skąd wiedziałeś,że tu będę?
-Moja złota intulicja.Kocham cię Violetto Castillo-ostatnie wyrazy wykrzyczał na cały głos/
-Nie krzycz tak.Powinniśmy już iść,bo zaraz paparazzi nas dopadną.
-Już dopadli-powiedział jeden z prezenterów-włączaj tą kamerę.Nadajemy na żywo z lotniska Arosss.Ten piękny widok tych dwojga symbolizuje,ze miłość przezwycięży wszystkie przeciwności losu.Czy potwierdzacie to?
-Tak-powiedzieliśmy zgodnie-a León objął mnie ramieniem

-Czyli nasza ,,Leonetta'' wraca?
-Oczywiście,że tak-powiedział León
-Czy chcecie przekazać coś znajomym,rodzinie?
-Tak-odezwał się León
-Proszę-podał mikrofon chłopakowi Castillo
-Przede wszystkim dziękuje Francesce i Sonii,za to,ze pomogły wykonać mój plan od a do z.
-Czekaj,czekaj..zaplanowałeś to?!
-Tak.Wybaczysz mi?
-Nie wiem,musisz coś dla mnie zrobić.
-Co takiego?-wskazała na usta
-Niech ci będzie.
-Dawajcie,kamerujcie-szepnął prezenter
-Oooo! To wszystko na dzisiaj.Do zobaczenia za tydzień.To będzie wyjątkowy odcinek,bo będą wyjątkowi goście.Uff,koniec.Zgodzicie się wystąpić w moim programie za tydzień?
-Oczywiście.
-Czy zaśpiewają państwo piosenkę ,,Podemos'',która was złączyła?
-Dobrze.-powiedziała Violetta

wtorek, 16 grudnia 2014

Rozdział trzeci-O mój bosz!


i.....zobaczyłam Leóna,który  śpiewa piosenkę,naszą piosenkę.

Momentalnie się uśmiechnęłam.Kiedy na mnie spojrzał udałam obojętną,pomimo tego po paru sekundach się popłakałam..

Stanęłam przy pianinie,wszystkie wspomnienia powróciły.I -te złe i te szczęśliwe.Co mam zrobić? Skończył piosenkę,starłam łzy z oczu i polików i stanęłam wściekła.nie mogłam mu wyznać,że go kocham.Znowu muszę kłamać...
-Podobało ci się?-spytał
-Co to miało być?

-Nie pamiętasz? To nasza piosenka.Zaś;piewałem ją spe-cjalnie dla ciebie.
-Dla mnie to nic nie znaczyło.Zrozum to n-i-e-k-o-c-h-a-m-c-i-ę! Zostaw mn-ie w spokoju.
-Mam dość.-poszedł
Kilka godzin później
FRANCESCA
Impreza dobiegała końca.Wszyscy oprócz naszej paczki już wychodzili.León też wyszedł..O proszę,przyszedł.Wszedł na scenę i wziął do ręki mikrofon.
-Kochani! Chciałem Wam ogłosić,że wyjeżdżam do Paryża.Na zawsze.Już za godzinę ma lot. Żegnajcie przyjaciele!-pożegnał się z nami i pojechał na lotnisko.Od razu porozmawiałam z Sonią,a zaraz po tym zadzwoniłam do Violetty,która musiała wyjść wcześniej.aczkolwiek źle się poczuła.
-Halo?
-Violetta! León wyjeżdża do Paryża! Na zawsze! Za 40 minut ma lot!
-Ooo..cześć.
-Czekajjj! Musisz do niego jechać,on cię kocha!
-Jasne..nie chce mi się gadać/hej.
-Violetta! Dam ci do telefonu kogoś,który cię przekona.
-Echs.
-Violetta? To ja Sonia.León cię kocha..to co..co się między nami stało,to nic nie znaczyło.On cię kocha.Ja jestem dla niego tylko przyjaciółką.Nikim więcej.W szufladach ,a twoje zdjęcia,w szafkach ,ma wasze zdjęcia,w portfelu ma wasze wspólne zdjęcie.Jedź do niego.lotnisko Arrosso.
-Dobra,jadę tam!
^*^*^
Wpadłam na lotnisko jak głupia! tysiące ludzi.O mój bosz! Samolot już odleciał! Spóźniłam się...

Rozdział drugi-Piękniejszego anioła nie widziałem..

Szykowała się.Po długim zastanawianiu się wybrała ten zestaw

VIOLETTA
Mam nadzieję,że Verdasa nie będzie.Kiedy go widzę..Ugh..kocham go! Niestety zabawił się mną i zdradził z przyjaciółką.Jak mógł?!Na bal znowu przyjdzie paparazzi,znowu będą chcieli wiedzieć co z ich kochaną Leonettą.Gdy byliśmy razem podbijaliśmy rynek muzyczny i nazywali nas Leonettą.Kiedy się rozstaliśmy nie miałam chwili wytchnienia,gdy wychodziłam z domu-czyhali na mnie,gdy wychodziłam na balkon-czyhali na mnie,gdy wychodziłam podlać kwiatki-czyhali na mnie.To było nie do zniesienia.Coś się uspokoiło,ale w dalszym ciągu mnie denerwują.Niestety.Takie życie.Tak sobie myślę: Czy jakbym nie podpisała kontraktu z u-mix to stałabym się sławna? Czy poznałabym Verdasa?Czy cierpiałabym przez niego? Czy teraz byłabym z nim? Nie wiem.Nikt nie potrafi odpowiedzieć na to pytanie.Postanowiłam pojechać samochodem do Studio.Piechotą mi się nie chciało,po za tym napadło by mnie pewnie paparazzi.Więc chociaż na parę minut chciałam oszczędzić sobie stresu.Przed Studiem zauważyłam Francescę.Podeszłam do niej i przywitałam się.Wyglądała bajecznie.

Pogadałyśmy chwilę.
-Jest León?
-Tak.
-Miał nie przychodzić!
-Uspokój się.
-On wszystko zepsuje.On mi obiecał! A przyszedł z kimś czy sam?
-Z Sonią.
-Super,on kocha robić mi na złość.
-Kochasz go jeszcze?
-Oczywiście,że nie!
-To co cię to obchodzi?
-Nic..
-Co cię boli?Hm|?
-To,że przed tym incydentem Sonia była naszą przyjaciółką. Tęsknie za nią,ale jej tego nie wybaczę.
-Violuś,każdy zasługuje na drugą szanse.
-Nie dam jej jej.Zbyt mnie zraniła.Jak mogła zdradzić naszą przyjaźń?
-To był jej największy błąd.
-Może..Patrz,to Ludmiła!Ale ślicznie wygląda!

-Hej dziewczyny!-przytuliłyśmy się-Pięknie wyglądacie
-Dzięki ty też.
-Dzięks,ty również.
-Wchodzimy?
-Jeszcze poczekamy na Cami.Zaraz powinna przyjść. Nie przyszłaś z Federico?
-Fede czeka na mnie na sali.
-Aa..to idź do niego.
-Co ty,poczekam razem z Wami i wejdziemy razem,tak jak zawsze.
-Jak chcesz.
-Ok.Co tam u ciebie ciekawego słychać?
-Nudy i jeszcze raz nudy.Paparazzi nie daje nam żyć.Teraz nazywają nas Fedemilą,tak jak kiedyś ciebie i Leóna Leonettą.-zamilkłam-Matko,przepraszam,nie powinnam tego mówić.
-Spoko,nic się nie stało.
-Na pewno?
-Tak.O patrzcie! Przyszła Cami!
-Ależ ona pięknie wygląda.Śliczności!
-I to jeszcze jakie.
-I nasze!

-Witajcie zacne człeki.-śmiała się.
-Bosko wyglądasz.
-Dzięki,wy też.Stoimy tak,czy idziemy się bawić?
-Raczej to drugie.
-A gdzie Broadway?
-Przyjedzie za godzinę,w pracy mu się przeciągnęło.Idziemy?
-Tak-wszystkie złapały się pod rękę i poszły.

LEÓN
-Czy jaśnie pani pozwoli?-podałem jej rękę.
-Jasne.-uścisnęła ją i już po chwili balowaliśmy na parkiecie.
-Kocham cię,wiesz?-powiedziałem
-Ale ja ciebie bardziej
-Stary! Słuchasz mnie?
-Y..e..no..co mówiłeś?
-Patrz,przyszły.Jakiś rozkojarzony jesteś.
-Pięknie wyglądają,widziałeś Sonie?
-Tak,nalewa sobie poncz.
-Dzięki

-Jak się bawisz?-przytuliłem ją
-Źle.Niby jesteśmy razem,a od kąt przyszła Violetta ciągle się na nią gapisz.
-Wcale nie.
-Jestem piękniejsza,prawda?
-Y..Tak.
-Wiedziałam.Jestem zmęczona.Chcę usiąść.
-Nie ma gdzie.
-A pokój nauczycielski?
-Nie..y.no..nie.
-Proszę.
-No dobrze,ale tylko na pięć minut.
-Ok.
VIOLETTA
Szłam w stronę pokoju nauczycielskiego.Drzwi były leciutko uchylone.Dziwne.Kiedy usłyszałam śmiech Sonii wiedziałam,ze siedzi tam z Leónem.Dla pewności co tam robią zerknęłam.



Widać,ze są szczęśliwi.Nie chciałam im przeszkadzać.Ale ten wzrok Verdasa..on się czegoś boi?

Nie jest szczęśliwy.A zresztą,co mnie to obchodzi! Castillo ogarnij się,miałaś o nim zapomnieć! Szybko wyszłam na dwór.Siedziałam na ławeczce koło studia.Po chwili wróciłam do studio i....

poniedziałek, 15 grudnia 2014

Rozdział pierwszy-Wspomnienia wracają.

León
-Ale co ja mam jej powiedzieć? Fede,nie wiem co robić.Przecież dobrze wiesz,że kocham ją nad życie.Zrobiłbym dla niej wszystko.
-Powiedz jej prawdę.
-To nie takie proste.Ona mnie znienawidzi.Dobrze to wiem.Co mam zrobić?
-Moje zdanie znasz.
-Co mam jej powiedzieć?! Zdradziłem cię,wybacz mi i kochaj mnie dalej!
-Bądź z nią szczery.Muszę iść cześć...
VIOLETTA
-O czym chciałeś rozmawiać?
-Bo ja...bardzo..cię kocham-skłamał
-Ja ciebie też.-pocałowali się-a teraz mów.Wiem,że ściemniasz.
-To nie takie proste..
-Wystarczy być szczerym.
-Zdradziłem cię.
-To jakiś żart? Ściemniasz,prawda?

-Nie.
-Z kim?-zaciskała zęby
-Z Sonią.
-Pięknie.Jak mogłeś zdradzić mnie z własną kuzynką!
-Nie chciałem,to ten alkohol...
-Nic cię nie usprawiedliwi..
-Wybacz mi.Kocham cię.
-Jeśli byś mnie kochał nigdy byś tego nie zrobił.Nie chcę cię znać.I jeszcze jedno-dała mi z liścia-Nie pisz,nie dzwoń,nie mam ochoty z tobą gadać.
-Umrę bez twojego uśmiechu.
-Dla mnie już jesteś martwy Leónie Verdasie!
*^*^*^*^*^*^*^*^*^
Oboje leżeli na swoich łóżkach w swoich domach.Wspominali.León wytykał sobie jakim był kretynem,że stracił takie cudo,a Violetta obwiniała się za to,że być może nie zadowalało go zbyt często.On dawał jej tysiące prezentów.O ona? Zajmowała się karierą.Teraz tego żałują.Choć pracują w jednym budynku prawie się nie widują.Ona uczy śpiewu,a On gry na instrumentach.Ona go unika.On jej nie.Pod byle pretekstem chodził do niej,by ją zobaczyć.Lecz ona zmieniła się.Nie jest już tą samą dziewczyną co kiedyś.Nie uśmiecha się,nie śmieje.On ją zmienił....
-Cześć-powiedział
-Hej-powiedziała
-Zaczekaj-złapał ją za łokcie i przyciągnął do siebie.

-Będziesz unikać mnie do końca życia?
-I jeszcze dłużej.
-To jest bez sensu,nie uważasz?
-Nic ci to tego.Przepraszam,ale muszę iść dopiąć wszystko na ostatni guzik.W końcu organizuję bal.Mam nadzieję,że nie przyjdziesz,bo wszystko zepsujesz.
-Nie przyjdę,nie martw się.
-Fajnie.Cześć.-wyrwała się z jego objęć i poszła...