-Ale co ja mam jej powiedzieć? Fede,nie wiem co robić.Przecież dobrze wiesz,że kocham ją nad życie.Zrobiłbym dla niej wszystko.
-Powiedz jej prawdę.
-To nie takie proste.Ona mnie znienawidzi.Dobrze to wiem.Co mam zrobić?
-Moje zdanie znasz.
-Co mam jej powiedzieć?! Zdradziłem cię,wybacz mi i kochaj mnie dalej!
-Bądź z nią szczery.Muszę iść cześć...
VIOLETTA
-O czym chciałeś rozmawiać?
-Bo ja...bardzo..cię kocham-skłamał
-Ja ciebie też.-pocałowali się-a teraz mów.Wiem,że ściemniasz.
-To nie takie proste..
-Wystarczy być szczerym.
-Zdradziłem cię.
-To jakiś żart? Ściemniasz,prawda?

-Nie.
-Z kim?-zaciskała zęby
-Z Sonią.
-Pięknie.Jak mogłeś zdradzić mnie z własną kuzynką!
-Nie chciałem,to ten alkohol...
-Nic cię nie usprawiedliwi..
-Wybacz mi.Kocham cię.
-Jeśli byś mnie kochał nigdy byś tego nie zrobił.Nie chcę cię znać.I jeszcze jedno-dała mi z liścia-Nie pisz,nie dzwoń,nie mam ochoty z tobą gadać.
-Umrę bez twojego uśmiechu.
-Dla mnie już jesteś martwy Leónie Verdasie!
*^*^*^*^*^*^*^*^*^
Oboje leżeli na swoich łóżkach w swoich domach.Wspominali.León wytykał sobie jakim był kretynem,że stracił takie cudo,a Violetta obwiniała się za to,że być może nie zadowalało go zbyt często.On dawał jej tysiące prezentów.O ona? Zajmowała się karierą.Teraz tego żałują.Choć pracują w jednym budynku prawie się nie widują.Ona uczy śpiewu,a On gry na instrumentach.Ona go unika.On jej nie.Pod byle pretekstem chodził do niej,by ją zobaczyć.Lecz ona zmieniła się.Nie jest już tą samą dziewczyną co kiedyś.Nie uśmiecha się,nie śmieje.On ją zmienił....
-Cześć-powiedział
-Hej-powiedziała
-Zaczekaj-złapał ją za łokcie i przyciągnął do siebie.

-Będziesz unikać mnie do końca życia?
-I jeszcze dłużej.
-To jest bez sensu,nie uważasz?
-Nic ci to tego.Przepraszam,ale muszę iść dopiąć wszystko na ostatni guzik.W końcu organizuję bal.Mam nadzieję,że nie przyjdziesz,bo wszystko zepsujesz.
-Nie przyjdę,nie martw się.
-Fajnie.Cześć.-wyrwała się z jego objęć i poszła...
VIOLETTA
-O czym chciałeś rozmawiać?
-Bo ja...bardzo..cię kocham-skłamał
-Ja ciebie też.-pocałowali się-a teraz mów.Wiem,że ściemniasz.
-To nie takie proste..
-Wystarczy być szczerym.
-Zdradziłem cię.
-To jakiś żart? Ściemniasz,prawda?
-Nie.
-Z kim?-zaciskała zęby
-Z Sonią.
-Pięknie.Jak mogłeś zdradzić mnie z własną kuzynką!
-Nie chciałem,to ten alkohol...
-Nic cię nie usprawiedliwi..
-Wybacz mi.Kocham cię.
-Jeśli byś mnie kochał nigdy byś tego nie zrobił.Nie chcę cię znać.I jeszcze jedno-dała mi z liścia-Nie pisz,nie dzwoń,nie mam ochoty z tobą gadać.
-Umrę bez twojego uśmiechu.
-Dla mnie już jesteś martwy Leónie Verdasie!
*^*^*^*^*^*^*^*^*^
Oboje leżeli na swoich łóżkach w swoich domach.Wspominali.León wytykał sobie jakim był kretynem,że stracił takie cudo,a Violetta obwiniała się za to,że być może nie zadowalało go zbyt często.On dawał jej tysiące prezentów.O ona? Zajmowała się karierą.Teraz tego żałują.Choć pracują w jednym budynku prawie się nie widują.Ona uczy śpiewu,a On gry na instrumentach.Ona go unika.On jej nie.Pod byle pretekstem chodził do niej,by ją zobaczyć.Lecz ona zmieniła się.Nie jest już tą samą dziewczyną co kiedyś.Nie uśmiecha się,nie śmieje.On ją zmienił....
-Cześć-powiedział
-Hej-powiedziała
-Zaczekaj-złapał ją za łokcie i przyciągnął do siebie.
-Będziesz unikać mnie do końca życia?
-I jeszcze dłużej.
-To jest bez sensu,nie uważasz?
-Nic ci to tego.Przepraszam,ale muszę iść dopiąć wszystko na ostatni guzik.W końcu organizuję bal.Mam nadzieję,że nie przyjdziesz,bo wszystko zepsujesz.
-Nie przyjdę,nie martw się.
-Fajnie.Cześć.-wyrwała się z jego objęć i poszła...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz