

Violetta
To właśnie ten dzień należy dla zakochanych.Dla wszystkich zakochanych.Wtedy ludzie,którzy darzą się miłością chodzą na kolację,na imprezy,albo chociaż siedzą w domu i cieszą się swoją osobą. To właśnie w tym dniu jest piękne.To magiczny dzień.Jeszcze rok temu obudziłam się w ramionach ukochanego chłopaka, potem dostałam śniadanie do łóżka,poszłam na dyskotekę itp.A dzisiaj? Spędzę ten dzień w swoim własnym towarzystwie.Fran pewnie pójdzie gdzieś z Marco,Camila będzie siedziała w domu ze swoim kolegą-Sebą,a inni...inni dadzą sobie radę. Może to i wyjątkowy dzień,ale nie dla mnie.Dla mnie ten dzień mógłby się już skończyć i nie wracać przez lata.Co mi z tych walentynek,skoro mój chłopak jest tysiące kilometrów ode mnie.Nie zabierze mnie na kolacje,ani nic.Bo niby jak? zjemy kolację przez video chat? to rzecz nierealna,lub nie z tej ziemi...To pewnie dzisiaj Caroline będzie przeżywać pierwsze święto zakochanych z Leónem..Violetta! Co z tobą? Przestań o nich myśleć! Karciłam w myślach samą siebie.
Euforia!!! Te da la gloria,
Grita!!! La gente grita,
Canta!!! Siente la euforia,
Porque asi queremos cantar...
Euforia!!! Te da la gloria,
Grita!!! La gente grita,
Canta!!! Siente la euforia,
Porque asi queremos cantar...
Śpiewałam sobie w myślach Euforię. Ta piosenka dodawała mi kopa. Dodawała mi energii.Ale myślę,że dzisiaj to nic mi nie pomoże,jestem zdana na przygnębienie..Usłyszałam dzwonek do drzwi.Zeszłam na dół.Przekręcam kluczyk.Otwieram szerzej drzwi.A kogo za nimi widzę? Miłość mojego życia..No..raczej już nie mojego..Tylko tej francy.
-Hej.-wita mnie buziakiem w policzek.
-Cześć.Co tam?-pytam
-A tak przyszedłem przywitać moją drogą przyjaciółkę.
-Fajnie,a tak poważnie?
-Wiem,że ci smutno..
-Co?
-Bo przecież siedzisz sama w walentynki..
-No tak..Napijesz się czegoś?
-Kawy..z pianką,jak masz.
-Oczywiście.-uśmiechnęłam się i poszłam do kuchni.Po dwóch minutach wróciłam z ciepłym napojem.
-Dzięki.
-Nie masz za co.
-A tak w ogóle..-sięgam ręką do tylnej kieszeni spodni..-to dla ciebie.-daje mi lizaka w kształcie serca..ooo..
-Dziękuję..-przytulam go.
-Malinowy,twój ulubiony.
-Pamiętasz jeszcze takie szczegóły?
-Oczywiście.Usiądziemy?
-Jasne.Siadaj.
-Hm..-upija łyk kawy-Maxi organizuje imprezę.Dzisiaj o 20 u niego,przyjdziesz?
-Nie mam pary..
-Nie ty jedyna..
-Nie idziesz z Caroline?
-Nie,ja idę,tylko Adres nie ma pary i przychodzi.
-Znasz go..ja nie będę miała się z kim bawić.
-Przecież my też sobie potańczmy.
-Serio?-nie wierzę mu
-Tak.Przyjdź,fajnie będzie.
-Dobrze,przyjdę.
-Tak!-ucieszył się.-em..znaczy..Super..-opanował się,a ja zaczęłam się śmiać.
-Yhym..León słuchaj..czy...uf..pf...Czy ty kochasz Caroline?
-Co za pytanie,oczywiście,że tak.
-Wiesz co? zapomnij..zapomnij..zapomnij o tym
-Jak chcesz.Ale dlaczego się zdenerwowałaś? przecież..a zresztą..
-Bo to trochę głupie uczucie,kiedy kogoś pytasz,czy kogoś kochasz..Pogmatwane to..
-Ta..może masz ochotę na spacer?
-Z przyjemnością.Gdzie mnie zabierzesz?
-A tak przejdziemy się do parku?
-Jasne..
**********
-To co robiłeś i gdzie byłeś przez te parę lat?-spytałam.
-Tu i tam..Byłem w różnych miejscach..Np w Meksyku,odwiedziłem rodzinę..Pracowałem..myślałem..A co?
-A nic,tak tylko się pytałam z ciekawości.-uśmiechnęłam się
-León..? porozmawiamy?-spytałam nie pewnie
-Przecież to robimy-śmiał się
-Ale o nas.
-Przecież nas już dawno nie ma.
-Usiądziemy?
-Skoro chcesz-rzucił od nie chcenia..
-Może dla ciebie już nie istnieje,ale ty dla mnie istniejesz..
-Co? wyrażaj się jaśniej,bo nic nie rozumiem..
-Ja..Ja..cię..ciągle cię kocham..-pocałowałam go..w ten pocałunek przelałam wszystkie swoje uczucia:miłość,tęsknotę i pragnienie..Nasz pocałunek trwał długo..myślałam,że teraz wszystko si wyjaśni..Oderwaliśmy się od siebie.
-Co to do cholery miało być?!-zdenerwował się
-Ja,przepraszam,ale musiałam do powiedzieć..musiałam..
-Jesteś z Diego! Dziewczyno co ty sobie wyobrażasz?-był wściekły
-Ja..ja..przepraszam..-łzy zaczęły płynąć po moich policzkach.On się tylko na mnie patrzył
-Zrozum to! Nie kocham cię.Nasza historia się już skończyła.Zacząłem nowe życie i ty też.
-Ale ja cię kocham.
-Ale ja ciebie nie,czuję do ciebie tylko sympatię przyjacielską,nic więcej.
-Wiesz co? masz rację,zapomnij o tym..Tego nie było.Będzie lepiej jak pójdę.-powiedziałam.
-Ale..
-Nie chcę współczucia..Do zobaczenia na imprezie-pocałowałam go w policzek..I odeszłam...po paru krokach zaczęłam szlochać.Wpadłam do domu jak burza..usłyszałam dźwięk telefonu.Spojrzałam na wyświetlacz..Franczeska! Nie mam siły z tobą gadać!
Odrzuciłam połączenie i tak kolejnych dwa razy.Nic to nie dawało.Ona dzwoniła i dzwoniła..Postanowiłam odebrać dla świętego spokoju.
-CZEGO?!-Rzuciłam.
-Cześć,a co ty taka smutna i wściekła? dzisiaj jest cudowny dzień! Słońce świeci,ptaszki ćwierkają!!-gadała jak najęta!! -a teraz powiedz..idziesz na imprezę do Maxiego?
-Przyjdę zobaczyć,a potem się zmywam.
-Ok.Fajnie będzie..Nie martw się..Cami też idzie bez partne..-ugryzła się w język-przepraszam.
-Następnym razem uważaj na słowa,cześć-syknęłam i rzuciłam telefonem
*********
Ta..impreza u Maximiliana..Już się cieszę..Inaczej..Jak mi się nie chce na nią iść,ale im obiecałam..W co by się ubrać? Może być to:....
*******
Już za godzinę,ta ich świetna impreza.Czy będzie świetna? Dla mnie nie. Wyznałam miłość mojemu ukochanemu, a on mnie odrzuca i robi się wściekły. Może naprawdę mnie nie kocha? Może w ogóle już o mnie nie myśli? Miał rację, on jest z Caroline, ja jestem z Diego. Powinniśmy zostać przyjaciółmi. Tak, tak będzie dla każdego lepiej..
Dwie i pół godziny później
Każdy jest już mocno pijany. Jedną z niepijących osób był Broadway. Postanowił sobie, że będzie nas pilnował. Też mi coś... Co z tego, że niektórzy z nas nie mają siły wstać, jutro dostaniemy nauczkę, jak złapie nas niezły kac.. Zobaczyłem Violettę w pokoju gościnnym. Podszedłem do niej. Wyglądała pięknie,biało-czerwona sukienka dodawała jej jeszcze więcej seksapilu. Była piękna.
-Cześć- powiedziałem.
-León? Powinieneś iść do domu, ledwo trzymasz się na nogach.
-Piękna, nie szalej.. nigdzie się nie wybieram.. wybiłem tylko.. trzy.. pięć.. osiem kielichów i dwa piwka, to nic, nic, nic..
-Pójdę po Caroline, żeby cię stąd zabrała, czekaj..
-Kicia,zostań..- przybliżyłem się do niej, nasze usta dzieliły milimetry...
-Nie mogę,przestać- odwraca głowę
-Kocham cię.
-Dopiero mówiłeś, że mamy swoje drugie połówki. Nie mów głupot. Zostańmy przyjaciółmi.
-Rozumiesz, że ja tak nie mogę? Kocham cię.
-Ja przepraszam,ale..
-Kocham Cię... nie mogę bez ciebie żyć.
-Mówisz tak,bo jesteś pijany.
-Ty też.
-Ale ja myślę trzeźwo, jutro mnie odrzucisz,jestem tego pewna.
-Za kogo ty mnie masz? Jesteś dla mnie całym światem, uwierz mi
-Nie zranię Diego, tak jak ty zraniłeś mnie.
-Wolisz być nieszczęśliwa z człowiekiem,którego nie kochasz,czy wolisz być ze mną?
-Oczywiście, że to drugie,ale..
-Spójrz mi w oczy-zrobiła to.-kocham cię całym sercem.Jesteś ideałem.-pocałowaliśmy się...
**********
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz